Witam serdecznie na początku wszystkich forumowiczów.
Nasza historia zaczęła się około roku temu. Ja z Żona i trójka dzieci marzyliśmy o domu który wreszcie nas pomieści. Nie mamy wielkich oczekiwań ani nakładów finansowych wiec kiedy pojawił sie projekt Łukasza bardzo szybko podjęliśmy decyzje o budowie. Przebrneliśmy przez papierologie przez okres zimowy i od czerwca 2017 roku zaczęła się zabawa. Lato okazało się tragiczne na mazurach. Zabawa z pogoda (deszczem)w kotka i myszkę wielokrotnie dawała powody do poddania się. Budowę rozpocząłem dosłownie w bólach. Glina przemieszana z kamieniami wielkości wiadra i spójna , że skrobanie i walenie kilofem dawało marne efekty. Cóż podjąłem się to musiałem przeboleć. 4-6 godziny kopania na jedna stronę ławy. Po ławach przyszła ulewa taka ze zmiotła szalunki w części wykopu. Nie będę pisać co wtedy czuliśmy. Po tych paru miesiącach przebrnąłem wiele takich prób i teraz już wiem , ze nie należy brać do siebie bo z pogoda się wygra a i wykończyć się można szybko. Zdjęcia pokażą przez co przechodziłem.
Budowę prowadzę jednoosobowo. Robię wszystko sam. (jeśli mieć pretensje jakieś to wole do samego siebie niż do innych) Żona z doskoku bo dzieci ograniczają mocno czasowo. Niektóre prace oczywiście wymagały pomocy osób drugich.
Dziennik będę uzupełniał w miarę możliwości czasowych. Podczas prac nie było szans na jego realizację.
Pozdrowienia dla Łukasza, który dał mi ogromną ilość wiary w siebie i dzięki Niemu realizuje swoje marzenie.
czerwiec 2017 - cholerny deszcz murowanie szło jak krew z nosa - cały lipiec ( oczywiście praca popołudniami), 9 warstw bloczków - 1080 szt
Nasza historia zaczęła się około roku temu. Ja z Żona i trójka dzieci marzyliśmy o domu który wreszcie nas pomieści. Nie mamy wielkich oczekiwań ani nakładów finansowych wiec kiedy pojawił sie projekt Łukasza bardzo szybko podjęliśmy decyzje o budowie. Przebrneliśmy przez papierologie przez okres zimowy i od czerwca 2017 roku zaczęła się zabawa. Lato okazało się tragiczne na mazurach. Zabawa z pogoda (deszczem)w kotka i myszkę wielokrotnie dawała powody do poddania się. Budowę rozpocząłem dosłownie w bólach. Glina przemieszana z kamieniami wielkości wiadra i spójna , że skrobanie i walenie kilofem dawało marne efekty. Cóż podjąłem się to musiałem przeboleć. 4-6 godziny kopania na jedna stronę ławy. Po ławach przyszła ulewa taka ze zmiotła szalunki w części wykopu. Nie będę pisać co wtedy czuliśmy. Po tych paru miesiącach przebrnąłem wiele takich prób i teraz już wiem , ze nie należy brać do siebie bo z pogoda się wygra a i wykończyć się można szybko. Zdjęcia pokażą przez co przechodziłem.
Budowę prowadzę jednoosobowo. Robię wszystko sam. (jeśli mieć pretensje jakieś to wole do samego siebie niż do innych) Żona z doskoku bo dzieci ograniczają mocno czasowo. Niektóre prace oczywiście wymagały pomocy osób drugich.
Dziennik będę uzupełniał w miarę możliwości czasowych. Podczas prac nie było szans na jego realizację.
Pozdrowienia dla Łukasza, który dał mi ogromną ilość wiary w siebie i dzięki Niemu realizuje swoje marzenie.
czerwiec 2017 - cholerny deszcz murowanie szło jak krew z nosa - cały lipiec ( oczywiście praca popołudniami), 9 warstw bloczków - 1080 szt